Wizyta w bibliotece
To jedno z tych pozytywnych zdarzeń związanych z życiem w niewielkiej miejscowości, czy raczej wsi. Sporo z tych, którzy jeszcze czytają książki, decyduje się je oddawać do biblioteki po przeczytaniu. Ja też tak robię od lat. Wynika to z faktu, że wiem, że jeśli dana książka nie zainteresuje mojego męża, to żadne z moich dzieci nigdy po nią nie sięgnie. Więc nie ma sensu trzymać ich na półce. A mam tych dzieci w sumie troje. To dorośli ludzie. Każde z nich ma partnera, który też mógłby czytać. No niestety, żadna z tych osób nie czyta ani regularnie (czyli ponad 6 książek rocznie), ani dobrowolnie (czyli z wewnętrznej potrzeby).
Taak..., wracajmy jednak do pozytywów. Ja czytam dużo. Ty czytasz dużo. Mój mąż czyta dużo. My czytamy dużo. Wy czytacie dużo. Oni... dużo tracą.
A w bibliotece upolowałam sobie Saramago 'Podróż słonia' i biografię Kałużyńskiego 'Pół życia w ciemności'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.