Jeszcze kilka lat temu byłoby mi trudno to zrozumieć, bo cóż taki pies, bo cóż taki kot...? A teraz, kiedy dzieci są poza domem, mąż na rowerze, pozostają one. One nigdy nie udają, nigdy się nie złoszczą, zawsze wiadomo, o co im chodzi (konkretnie to chodzi im o jedzenie :), potrzebują mnie (bo daję im jedzenie). Ich intencje są czyste jak łza.
Dzięki Bogu daleka jestem od antropomorfizacji moich zwierzaków. Oczywiśćie na razie :)
Tutaj bawi się gałązką kocimiętki.
Żeby tak Pan Kot chciał wychodzić na dwór.. ech.. od początku, od kociaka, stawiał zaciekły opór, a ostatnia, bodaj trzecia próba, skończyła się ściąganiem go z drzewa, do którego wręcz się przykleił. Dlatego już nie próbujemy od lat. Czasami wyjdzie może na balkon, ale też raczej na zasadzie wychylenia się na chwilę i kontrolnego rozejrzenia :)
OdpowiedzUsuńLocia z kolei wzięta została gdzieś z dworu, jak się okociła, a była bardzo młodziutka, nie miała roku... Jej kocięta zostały szybko zaadoptowane, no i została ona, tak wychudzona, że wyglądała jak kot syjamski, bez podszerstka... Zaproponowali nam ją, bo była bardzo odważna, a my chcieliśmy kota do domu z psem. Umówiliśmy się, że przyjedziemy ją zobaczyć razem z Kofi. Pani - zstępsza kocia mama - otworzyla nam drzwi i tylko widzieliśmy, jak koty wiały pod łożka. Wszystkie oprócz Lotki, która wyszła do przedpokoju powitać gości. Kofi oczywiście chciała ją obwąchać. Lotka tylko się uniosła na tylnych łapach i pacnęła łapą z wysuniętymi pazurami. I tym samym sytuacja się ułożyła. Pies chętnie się podporządkował. Teraz, kiedy Locia wraca do domu po nocy spędzonej na dworze - latem miauczy, dopóki jej nie wypuścimy - obwąchuje kota, kłania się. W zamian otrzymuje delikatne muśnięcie ogonem. Po prostu miłość :)
UsuńZ twgo, co napisalam nie wynika jasno, kto kogo obwąchuje. Miałam na myśli, że pies obwąchuje kota. Choć po zastanowieniu, w drugą stronę też to działa:)
UsuńPan Kot do nas trafił przez... wiem, nie do wiary, Allegro. Pewna pani pomimo swojej alergii kupiła kotka, Brytyjczyka, bo tak szalenie chciała go mieć w domu. Po paru tygodniach i wizytach na pogotowiu poddała się. Wrzuciła go na Allegro bardziej jak ogłoszenie w stylu - oddam w dobre ręce. Marcin przypadkiem, oglądając zdjęcia Brytyjczyków, znalazł to "ogłoszenie". W zasadzie nie planowaliśmy wtedy dodatkowego zwierza, bo wynajmowaliśmy mieszkanie takie małe, że ledwo się mieściliśmy my dwoje z Pestką. Ale Pan Kot po prostu chyba był naszym przeznaczeniem ;) choć wtedy nazywał się zgodnie z papierami Saltan ;) i to obwąchiwanie u nas jest dokładnie tak samo, jak psy wrócą ze spaceru Pan Kot musi je obwąchać, sprawdzać, otrzeć się o Pestkę - bo Pestka jest Pana Kota oczywiście :) Brunem pomiata i rządzi na całego :)
Usuń