Tak sobie nazwałam projekt letniego biegania po lesie.
Dotąd zdarzały mi się okresy biegania wiosną, jesienią i - co niektórych dziwi - zimą. Latem jednak zwykle poddawałam się z powodu upałów i związanego z tym przegrzewania się.
Teraz jednak jestem zdeterminowana, żeby przetruchtać całe lato. Biegam niedaleko domu, chociaż muszę podjechać nieco samochodem. Biorę ze sobą psa. Moja pętla ma ok. 5 km leśnymi ścieżkami.
Biegam na tętno. Staram się nie przekroczyć 128 -130 uderzeń na minutę. Nie stosuję jednak paska z czujnikiem tętna, tylko poznaję to po oddechu i poceniu się. Kiedyś nauczylam się rozpoznawać ten odpowiedni dla mnie poziom tętna na bieżni na siłowni. Generalnie muszę lekko dyszeć i być lekko pokryta potem na twarzy. O reszcie ciała przez wzgląd na ewentualnych czytelników nie wspominam :)
Takie tętno jest dla mnie bezpieczne i gwarantuje mi przebywanie w strefie tlenowej, a więc pozwalającej na spalanie tłuszczu.
Inna zasada, to taka, że zaczynam wolniej, a w połowie trasy, jak wydzielą się endorfiny, przyspieszam. Staram się też nie walić nadmiernie piętami.
Dziś było przyjemnie. Nikogo nie spotkałam, co mi bardzo odpowiada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.