Kraków. Piękny, choć powietrze to rzeczywiście mają nienajlepsze...
Mangha, w której wystawa o drzeworytach japońskich. Tym razem nie piękne pejzaże w stylu Edo (oglądałam je w 2012 w Sopocie), ale portrety aktorów teatralych z rejonu Osaka i Kioto. Półtorej godziny bezcennego skupienia. Ornamentyka kimon japońskich! Szał.
A w księgarni muzeum znajduję trzeci brakujący tom Estetyki japońskiej red. Wilkoszewskiej. Niespodzianka!
To było wczoraj. Dziś, już z Maciejem, poszliśmy do świeżo przeze mnie odkrytej księgarnio-kawiarni o nazwie Bona.
Szliśmy tędy:
W Bonie znalazłam książki dobrane z punktu widzenia jakości edytorstwa, w tym fantastyczny zbiór książek dla dzieci. Oczywiście musiałam nabyć Pinokia z rewelacyjnym, strasznymi, że aż strach się bać, ilustracjami Innocentiego. Do tego cudeńka dla gadżeciarzy wyrobów papierniczych. Trafił do mnie notes, tym razem w głębokiej czerwieni z motywami japońskimi.
I koniec końców tarta z bakaliami. Nawet kawę mają tam dobrą. Niesamowite.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.