Dzisiaj wizyta w niszowej perfumerii Mood Scent Bar na Tamce.
W sumie zdołalismy poznać osiem zapachów.
Zaczęliśmy od zapachów z wetiwerią, a doszliśmy do oudu :)
Na Macieju największe wrażenie zrobił zapach właśnie oudowy z haszyszem(!), tytoniem i kawą Black Afgano marki Nasomatto (autorstwa Alessandro Gualtieri z Amsterdamu).
Ja wyszłam z rozwijąjącym się na nadgastku zapachem Poppy Rouge D.S.&Durga. Gorzka pomarańcza i intensywne piżmo, nieco słodkie i duszące na końcu, a fiołkowo-czystościowe w środku, co nie było po mojej myśli.
Najbardziej jednak utkwiły mi w pamięci zapachy męskie - z czarnego flakonu (nie pamiętam nazwy) - o zapachu prochu strzelniczego. Co to było?
Zapach Comme de Garcons pod nazwą Wonderwood, który bardzo profesjonalny ekspert perfumeryjny podał mi, gdy wspomniałam, że szukam Lalique Czarny Atrament. Podobno ci od Lalique'a ściągnęli kompozycję od Comme des Garcons... Zawiera ona pieprz, bergamotkę i dużo wetiwerii, a na końcu oud, czyli drzewo agarowe. Comme des Garcons mają też wspaniałe, dowcipne, nietypowe kształty flakonów.
Oraz zapach z mniszkiem i czarna porzeczką z Tokyo Bloom The Different Company.
Niewykluczone, że należę do tych kobiet, które potrzebują męskich nut zapachowych... Tęsknię np. za piołunem... To wszystko przez te wakacje spędzane na wsi z czwórką braci. Żadnych dziewczynek, lalek. Tylko zabawa w wojnę na zachwaszczonych przydrożkach ...
Wąchaliśmy też Bandit (1944) Germaine Cellier dla Roberta Pigueta. Są to rzeczywiście zuchwałe i ostre, skórzane i cywetowe perfumy stworzone dla Edith Piaff (na cześć jej kochanka boksera Cedrasa). Rzeczywiście wydają się niedzisiejsze w swojej ostrości.
Teraz myślę o idei "garderoby zapachowej". Przemyślanej kolekcji zpachów na różne okazje.
*Zdjęcia pochodzą ze strony Mood Scent Bar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.