WTK 2013 odbywają się po raz pierwszy na Stadionie Narodowym.Przyjemnie i zacnie było udać się tam z kochanym moim mężusiem...
Przydał się, oj przydał, bo on się tak nie stresuje jak jak, gdy nie ma gdzie zaparkować i za diabła nie można znależć żadnego bankomatu, a kartą nigdzie niemal nie przyjmują. Kawa na szczęście była gorąca, choć gorzka jak cholera - a niby włoskie Alfredo (?)
Ostatecznym pocieszeniem okazały się zniżki po 20-25%, 3 numery lusofońskie Literatury na Świecie (Pessoa, Lusoafryka i Brazylia), wspaniała książka o tkaninach Arkad, dwie inne o typografii w Karakterze, tam też Mia Couto (i znowu tłumaczenie Michała Lipszyca). Coś z serii Achipelagi W.A.B, a w Czarnem reportaż o nazistach w Szwecji... Takie tam drobiazgi.
Bo po chwili byłam już zbyt zmęczona, zgrzana, no i trzeba było wracać do pracy...
Ale czytania jest na pół roku:)))
Ps. Praga to jest jakieś inne miasto, daję słowo!
To już się boję jutra..;)
OdpowiedzUsuńHa, ha. Nie bój nic. Uważaj tylko na panów w przejściu poziemnym przy Rondzie Waszyngtona, bo zabijają swoją czkawką ma odległość!
OdpowiedzUsuńWyniosłam 11 książek.. 6 kupiłam, 5 z wymiany.. A miałam nic nie kupować..
OdpowiedzUsuń