Kiedy odwiedziłam w tym tygodniu Uniwerek, poszłam - jak zwykle - na kawę do tzw. Klubu Pracowniczego. Zastałam tam salę pełną Japończyków, młodych i starych. Panował przyjemny gwar kawiarniany. Wszyscy rozmawiali swobodnie, ale nie było przekrzykiwania się. Wtedy dostrzegłam, że jedna ze starszych pań przy stoliku obok jest ubrana w w kimono. Jasne kimono w niebieski drobny rzucik. Jak sprawdziłam w wiki, taka właśnie "łączka" jest dopuszczalna dla kimon codziennych i podróżnych. Nosi ono nazwę Komon (小紋 ; こもん): po polsku drobny wzór.
Trochę głupio mi było zaglądać pod stolik, ale marzyło mi się zobaczyć skarpetki i "japonki", które prawdopodobnie dopełniały stroju.
Piękno i wyrafinowanie.
Józef Pankiewicz "Japonka z wachlarzem" |
I przypominam sobie reprodukcję obrazu Pankiewicza Japonka z wachlarzem, który kupiłam sobie jako nastolatka, chyba w Zachęcie. Już wtedy mnie coś do tego motywu nieodparcie ciągnęło... Powiesiłam go sobie na ścianie na wprost łóżka - co nie było takie trudne, bo pokój był maleńki. Powiem więcej, trudno byłoby powiesić na ścianie coś tak, żeby nie było tego widać z łóżka...
Ale... Czy wy wiecie, że najbardziej eleganckie kimona mają czarny kolor? Pragnę sobie więcej o tym poczytać w książce Barbary Zaborowskiej o dziejach kimona.
Chodzi mi też po głowie, żeby chociaż wziąć do ręki i przejrzeć wielki album Taschena z modą Yoji Yamamoto. Ta estetyka mnie niemożebnie pociąga.
PS. Yamamoto dodał sobie nieme 'h' do imienia, żeby ułatwić jego poprawne wymawianie, a konkretnie długie 'o'. Jednak nie wszystkim to ułatwia, oj, nie... Jakiś kreatywny polski osobnik w księgarni internetowej zrobił z tego Yohij, a powiedzmy sobie szczerze, stąd do np. Yurij już tylko jeden krok ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.