niedziela, 28 września 2014

El Greco na Zamku Królewskim w Warszawie

Na Zamku Królewskim święto: w Galerii Malarstwa można zobaczyć jedyny będący w  zbiorach polskich obraz El Greco. Maciej to wypatrzył. I pobiegliśmy tam.






Ekstaza św. Franciszka to jeden z dziesiątków portretów świętych namalowanych przez płodnego i długo żyjącego, bo ponad 70 lat,  artystę z XVI wieku. OBraz ten doskonale oddaje cechy typowe dla jego malarstwa. Malarstwa jedynego w swoim rodzaju. El Greco jest manieryczny, ale dzięki temu charakterystyczny i nie do pomylenia. Ów manieryzm stylu sprawia, że nie mamy do czynienia z kolejnym typowym tworem renesansu hiszpańskiego. Manieryczny styl, ze zdeformowanymi postaciami ludzkimi, ale w jakiś sposób prawdziwy i ponadczasowy, a więc zawsze... nowoczesny.

El Greco był też wybitnym kolorystą. Paleta barw, którą stosował jest bardzo specyficzna. Praktycznie każdy kolor ma u niego nietypowy odcień, jakby 'nocny', widziany w  świetle świecy. Ekstaza też ma taki nokturnowy wyraz, Tło u El Greco jest zwykle pokryte chmurami czy też snującymi się mgłami. Jakże to nietypowy widok w prawdziwym, spalonym słońcem krajobrazie Hiszpanii. Tło Ekstazy ma kolor ktory z daleka wydaje się niebieskoatrametowy, a na zdjęciu wręcz szary. Nic bardziej mylnego... Po bliższym przyjrzeniu się okazuje się mieć przepiękną barwę - zieloną, idącą w kierunku przybrudzonego jaspisu.
Zdjęcia tego nie pokazują niestety...


EL Greco fascynuje rzesze miłośników malarstwa i naukowców. Od niedawna znana jest nawet nazwa jednostki chorobowej, która prawdopodobnie doprowadziła El Greco do widzenia postaci w tak, a nie inaczej zdeformowany sposób.

Teraz trochę wspomnień, które pokazują, dlaczego El Greco jest moim artystą i dlaczego z taką przyjemnością i silnymi emocjami obejrzałam jego obraz w Warszawie.




Kiedy  po raz pierwszy pokazano w gazecie zdjęcie tego obrazu, miałam klikanaście lat, byłam chyba w 8. klasie. Obraz był pociemniały ze starości, brudny, pokryty domalowaniami zniekształcającymi niemal całkowicie jego urodę. Zobaczyłam zdjęcie tego znaleziska z plebanii w Kosowie Lackim i przeczytałam, że odkryły go w tym nieprawdopodobnym miejscu, a następnie dały mu drugą szansę dwie super profesjonalne, młode historyczki sztuki spisujące po prostu dzieła sztuki jak leci... I pomyślałam: Ja też chcę zostać historykiem sztuki. Marzę, żeby patrzeć wciąż na tak piękne rzeczy jak ten obraz El Greco. Wycięłam sobie ten artykuł. Jeszcze niedawno miałam go w papierzyskach...

Potem, mając lat 22, miałam szczęście odwiedzić Muzeum Prado w Madrycie, kościoły w Toledo. Widziałam wtedy dziesiątki malowideł El Greco. Byłam w raju.
Toledo nad Tagiem
Samotna wycieczka do Toledo to jedno z moich najbardziej poruszających wspomnień z Hiszpanii. Kiedy nagle pośród pól słoneczników wyłoniła się skała, a na niej miasteczko Toledo, po prostu unioslam się w górę. Było 40 stopni. Powietrze gęste od żaru. Ale uliczki ciemne i wtedy dość puste. Pełno kościółków. El Greco mnie nie zawiódł. Jego obrazy są piękne, choć jednocześnie nie są ładne. Może pierwszy raz poczułam tak mocno, co to znaczy chodzić tymi samymi ulicami co artysta. Patrzeć na to, co on, być tam gdzie on... i niestety być pozbawionym mocy twórczej. Bycie artystą to tajemnica, która mnie będzie fascynować już zawsze.
Toledo wg El Greco

El Greco zaś zawsze zostanie moim wybrańcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.