poniedziałek, 14 października 2013

Mój dzisiejszy wyczyn, w pewnym sensie książkowy


Na początku było słowo, a raczej mnóstwo słów, które w zeszłym tygodniu przenieśliśmy z dołu na górę do mojego nowego pokoju bibliotecznego (odziedziczonego po córce).





Potem była ciężka fizyczna praca. Maciej złożył regały, ja harowałam niczym w w kopalni na przodku, przerzucając...





A oto efekt mojej dzisiejszej szychty. Jestem naprawdę zadowolona.



Tymczasem ilość słów, które czekają, żeby się nimi zająć, prawie nie uległa zmianie. Jak to możliwe? 




Jutro znowu staję do roboty.





2 komentarze:

  1. Świetne regały.
    A słów multum.
    Moje słowa wciąż nie mogą się doczekać solidnych regałów. Mąż wciąż obiecuje a książki są tu i tam po całym domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę i nie współczuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.