niedziela, 23 marca 2014

Wiosna nadeszła

Stwierdzam uroczyście, że nadeszła wiosna.

Spacerując po rucbieżach Puszczy Kampinoskiej, widzielismy i słyszeliśmy ożywienie w lesie,  sikorki świergotały, trzmiele huczały, zaskrońce wypełzły na drogę, a sarny z białymi kuprami śmigały po polach. Pierwsze bazie na wierzbach już pylą. 

Pojawiła się świeża trawa. Pies ma nareszcie czym się paść...

Aż wreszcie Maciej dotrzegł... bociany! Sztuk dwie!











sobota, 22 marca 2014

Wino, muzyka i śpiew

Wino: portugalskie czerwone z gron Touriga Nacional, Touriga Franca, Tinta Roriz. Smak bogaty. Aromat czekolady z pieprzem. Producent: Quinta do Valledo. Zakupione u Mielżyńskiego.

Muzyka: koncert fortepianowy współczesnego kompozytora estońskiego Arvo Parta pt. Lamentate zainspirowany mitem Marsjasza. Wysłuchany w Filharmonii Narodowej. Oboje z Maciejem uwielbiamy Arvo Parta.

Śpiew? Ptaków lesie. Las cudownie rozświergotany. 
Króciutkie spotkanie z Piotrem (dzięki za żonkile:)


Kolacja - tym razem z córcią. A jutro wpadnie Tomek z Izą.









piątek, 21 marca 2014

Pięćdziesiąt lat minęło jak jeden dzień...

Fajnie jest mieć urodziny pierwszego dnia wiosny. Tak właśnie było w roku moich urodzin 1964 - roku przestępnym. Tak jest i w tym roku. 

Tego dnia najbardziej lubię dostawać żonkile, narcyzy i tulipany.



Lubię zapach łodyg narcyzów, taki lekko mdlący. Żółty kolor kwiatów, świeży odcień zieleni ich liści - wszystko to mówi mi o przesileniu wiosennym i że teraz będzie tylko lepiej...

Wczoraj kolacja z Jankami. 






Dzisiaj posłucham sobie w pokoju odsłuchowym Macieja 'Święta wiosny' Strawińskiego. W sobotę wybiorę się na nowootwartą wystawę monograficzną na temat braci Gierymskich do Muzeum Narodowego. Marzy mi się też zakup wspaniałych perfum Enchanted Forest o zapachu czarnej porzeczki. 

To na razie tyle, jeśli chodzi o pomysły - realistyczne, bo nierealistycznych mam znacznie więcej :) - na uczczenie moich urodzin.


sobota, 15 marca 2014

Robota już na ukończeniu

Projekt otwarcia nowego lokalu sklepowego na ukończeniu. 

Oczywiście potrzebne są jeszcze poprawki, nie ze wszystkim zdążyli dostawcy wyposażenia itd., ale sklep już działa, ludzie przeszkoleni, towar na półkach i w magazynie. Pierwsi klienci obsłużeni. 
Miejsce nabiera klimatu docelowego: niewielkiego sklepu specjalistycznego dla biegaczy - sklepu, w którym można spotkać eksperta od biegania.

A ja już niedługo będę miała trochę wolnego :)


piątek, 7 marca 2014

"Here comes the rain again" Eurythmics

Moja ukochana piosenka z bardzo intrygującym teledyskiem. Rzecz pochodzi z 1984 r. Zespół poznałam podczas pobytu w Anglii. Puściła go nam w 1986 z odtwarzacza kasetowego w radiu samochodowym pewna Angielka, która nas pozdwoziła autostopem. Co ciekawe dziewczyna prowadziła swojego mini morrisa na bosaka, a miała po 6 palców u każdej stopy...

Wracając do muzyki... Angielka poleciła Maciejowi ten zespół, "bo to jst coś innego." I rzeczywiście. "Sweet dreams are made of this", doskonałe muzycznie, a przy tym wykonywane przez dziewczynę o androgynicznym wyglądzie i altowym, niskim głosie przy dziwacznej niemej obecności obserwującego ją, czy też "nadzorującego" Dave'a Stewarda było niepokojące, intrygujące, jakoś perwersyjne. (Już nie mówiąc o możliwości popatrzenia na pierwsze komputery osobiste z lat. 80. :)

"Here comes the rain again" pozostaje moja ulubiona piosenką w wykonaniu Annie Lennox. A teledysk po latach wciąż zastanawia dziwaczną  jak na piosenkę o miłości zarówno scenerią (nadmorski klif smagany wiatrem i deszczem) i akcją (dziewczyna wyrusza w nocy, w koszuli nocnej i z latarnią w ręku na wędrówkę po wyspie (?). Cały czas jest podglądana i nagrywana na kamerę ręczną przez mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych i płaszczu przeciwdeszczowym.)

Niewątpliwie jest w tym spora nuta psychodelii.

Jasne są dla mnie teraz nawiązania do nieświadomej symboliki seksualnej -  ciepłe łóżko w zacisznym pokoju, śpiąca bezbronna dziewczyna, lustra, dziewczyna opuszcza swoje schronienie, szuka, przedziera się przez gęste zarośla. Wokół dominuje wszechobecna ciemność i woda. Odwieczne skojarzenia z kobieca naturą... Bohaterka z trudem brodzi po wodzie, podczas kiedy deszcz pada na jej twarz, a wiatr zagłusza jej krzyk:: "Baby, talk to me like lovers do!". Ostre skały, ostre kamienie, drewniane łodzie, ciemność. Dziewczyna pod długą białą koszulą nocną skrywająca dorosłą kobietę jakby tłamszącą, niedopuszczającą do głosu swojej sfrustrowanej kobiecości.

Jeszcze niepewna siebie, ale bez wątpliwości silna kobieta skrywająca się na razie pod maską "dziewczęcia" i obserwowana przez perwersyjnego, niepewnego siebie, biernego mężczyznę.

Bogata pięćdziesięciolatka

Już niedługo będę całkiem bogatą pięćdziesięciolatką. Szczegóły poniżej.