niedziela, 27 października 2013

Gdynia, mon amour!


Dzisiaj pojechałam pociągiem oraz "zastępczą komunikacją kolejowo- autobusową" do Gdyni. Spędziłam tam 5 godzin w lekkim deszczu. Było wspaniale. 

Jak wiadomo, każdy kocha Sopot, szczególnie łatwo kochać Sopot Dolny :) Ja jednak wybrałabym teraz chyba Gdynię. Pomimo tego, że włosy mi się tam skręcają jak diabli...

Przy nabrzeżu jednocześnie Zawisza Czarny, Dar Pomorza i Dar Młodzieży. Piękne sylwetki tych żaglowców, piękne detale. Regaty w oddali. Piękne (i natrętne) łabędzie. Bulwar zachęcający do spacerów, biegania, rolkowania. Kamienna Góra w jesiennych barwach. Paskudny drapacz chcmur u wejścia do portu. Miejski klimat z dodatkiem morskiej, portowej przyprawy, jaką są odgłosy mew nad głowami...







Na koniec tęcza na dworcu Gdynia Główna. Pociąg przemierza Szwajcarię Kaszubską w tempie dziewiętnastowiecznym... Przeczytana połowa biografii Tuwima :) Ale potem był jeszcze przejazd z ubłoconej, choć zalanej betonem stacyjki na drugą taką samą stacyjkę "duchów" z gromadą bezkarnie przeklinających nastolatków... Może dlatego część ludzi jeżdzi w 'słuchawach', bo nie słuchawkach, na uszach...

Don't worry, be happy!







2 komentarze:

  1. Tęcza o tej porze roku to chyba ewenement, ale pogodę mamy letnią.
    Jestem uwrażliwiona na słownictwo,jakie się rozprzestrzenia bezkarnie wszędzie . Niemniej dzisiaj trudno byłoby zwrócić nawet uwagę młodym ludziom, by się nie narazić na jeszcze większe chamstwo.
    Wulgaryzmy są używane zamiast przecinków przez obie płcie.
    Jak znosisz dietę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyśmienicie. Jestem już 8. raz. Czuję się tu świetnie za każdym razem. To dieta stworzona dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.