środa, 29 stycznia 2014

Więcej mrozu

Jeszcze w sobotę z wizytą w Sopocie, a od niedzieli w domu. Warszawa zaśnieżona. Niezbyt przyjemna i dla pieszych i dla kierowców.
Starszym zalecają niewychodzenie z domu. Proste.


Kot z psem w jednym stali domu...





piątek, 24 stycznia 2014

Ścisnął mróz

Dzisiaj dość mocno zmarzłam. Jezioro ścisnął mróz.
A wedłu prognoz miało być do -4st. C... i takie wzięłam odzienie.







piątek, 17 stycznia 2014

Mija 10 lat, odkąd nie ma z nami Czesława Niemena



Odkąd jako dziecko usłyszałam  w czasie wakacji u babci "Dziwny jest ten świat", nie słyszałam już potem nic, co by lepiej opisywało nasze życie na tej planecie.
To, co podoba mi się chyba najbardziej, to to, że jego muzyka jest... podniosła. Niemen (jako pomocnik organisty) był wyraźnie pod wpływem muzyki sakralnej. Muzyka kadzidlana. Gorzka i piękna.


niedziela, 12 stycznia 2014

Kiedy w niedzielę od rana pada deszcz

...wącham kwiaty neroli. 
Studiowanie perfum to jak zagłębienie się w świat baśni z tysiąca i jednej nocy. Dzisiaj na tapecie jest temat gorzkiej pomarańczy, neroli i petigrain.


Wczoraj u Witków. Adam wrócił na stale do Polski z Majorki. Oczywiście wspomnienia, jak podkładaliśmy gotowce. (Okazuje się, że chyba tylko ja nie podkładałam...) No, ale na rosyjskim ściągałam jak wszyscy. 

Nasz dawny kolega licealny Wojtek był nauczycielem geografii Arka - syna Witków. Jak to się plecie... Anegdota z pierwszej lekcji w Żeromskim sprzed kilku lat: 
- Czy Ty znasz Witka K.? Chodził do Kopernika.
- Taaa, to mój tata. 
- Witek chyba ożenił się z koleżanką z klasy?
- Taaa, to moja mama. [kurtyna]

Poza tym zmiany, zmiany... 


czwartek, 9 stycznia 2014

Znowu w Koperniku


W Koperniku kończy się właśnie wystawa nt. zapachów. Nie mogę odżałować, że ją zamykają. Kopernik jest miejscem, w którym uczymy się odbierać świat wszystkimi zmysłami. Jednak od 19 stycznia zmysł węchu zostanie znowu pominięty...



Poza tym nie rozumiem - tak po prostu wyrzucą cały ten żel nasączony różnymi zapachami? Przy stole perfumiarskim można bowiem powąchać podstawowych składników perfumiarskich w czystej postaci: aldehydów (imitujących naturalne zapachy oraz takich, które same są nową jakością zapachową - jak ten z Chanel nr 5 czy kumaryna). Także czyste składniki roślinne, w tym najpopularniejsze kwiatowe jak jaśmin i tuberoza oraz mniej znane - paczula, petigrain (z łodyg gorzkiej pomarańczy), mech i wetiweria oraz odzwierzęce - piżmo, cywet, kastoreum czy ambra. 

To właśnie te absoluty poszłam tym razem powąchać. 

Od czasu kiedy byłam tu poprzednio, wiele się zmieniło w moim zapachowym życiu. Wtedy moja "wydolność wąchania" była chyba o połowę mniejsza. Już po pięciu zapachach traciłam zdolność ich odróżniania. Tym razem kilkanaście zapachów nie stanowiło problemu. Zawdzięczam to mojej pracy nad sobą :)


Sporo czytam o zapachach. Na razie jedną książkę, ale oczywiście mnóstwo jest w internecie. Przede wszystkim na stronie fragrantica.pl i angielskojęzycznej fragrantica.com. Sporo informacji mozna znależć na blogach. Najwięcej jednak zawdzięczam wprowadzeniu w świat zapachów, jakiego zaznałam w Mood Scent Bar

Czyli czytam o zapachach i wącham je. Ćwiczę korę mózgową odpowiedzialną za zapachy. Trenuję rozróżnianie zapachów (różnych), zapamiętuję je i przede wszystkim nazywam. Oczywiście językiem metaforycznym, nie chemicznym. Moją ambicją jest rozpoznawać typy zapachów i akordy zapachowe. Wydaje się, że rozpoznawanie nut zapachowych jest poza moim zasięgiem, gdyż wymaga to znajomości chemii i dostępu do czystych zapachów na co dzień. 

Otworzył się dla mnie nowy wspaniały świat. Mój mózg przeżywa rozkoszne chwile, o których nawet nie marzyłam :) 

Na koniec wspomnę o miłych zaskoczeniach. Jeśli podczas pierwszej wizyty popełniłam błąd i zpachałam sobie nos cywetem, to tym razem mogłam poczuć, jak bardzo pewne nuty mi pasują. W kolejności siły emocjonalnego oddziaływania na mnie są to:

piwniczna, ziemna wilgoć paczuli 
zielona pierwotna świeżość wetiwerii
gorzka swieżość petigrain
orientalna kumaryna
słodka ambra.

Zawód sprawiła mi niespodziewanie mirra.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Bajki

Bajki. 
Ten temat niedawno pojawił się u mnie jako istotny. Moja kolekcja bajek i baśni rozrasta się w związku z tym gwałtownie. Wyczekałam i wyszukałam (z dużym trudem) na Allegro pierwszą książkę, jaką miałam w ręku jako dziecko. To "Baśnie z dalekich mórz i oceanów" Milskiej i Markowskiej z 1968 roku ze wspaniałymi ilustracjami Kryłowskiej-Bachtin. 




Poza tym moja kolekcja baśni z ilustracjami Szancera podwoiła się ostatnio. Czuję szaleńczą, opętańczą wręcz miłość do "Dziadka do Orzechów" i "Królewny Śnieżki" w jego opracowaniu graficznym.




Powyższe kompilacje pochodzą ze wspaniałego bloga jarmila09.wordpress.com
Przeglądanie książek z dzieciństwa przynosi mi zarówno ukojenie, jak i nowe przemślenia. Czytam na temat oddziaływania bajek i baśni. Niedawno czytałam wspaniałą i godną polecenia pozycję Brunona Betteleheima na temat psychoanalitycznego odczytania bajek "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni", a dzisiaj dostałam nową rzecz na ten temat.



Iza - moja przyjaciółka - która nadaje na tych samym falach co ja, i zna mnie jak zły szeląg :) podarowała mi dziś tom "Bajka to życie, albo z jakiej jesteś bajki" Wojciecha Eichelbergera i Agnieszki Suchowierskiej. 
Zapowiada się wciągająco :) Podobno Suchowierska śniła te bajki...

Przede mną zaś lektura "Pinokia". Trochę się boję...




niedziela, 5 stycznia 2014

Łodź - Muzeum Włókiennictwa

Dzięki Ali i Piotrowi zwiedziliśmy dziś łódzką fabrykę Geyera w Łodzi i znajdujący się obok skansen Łodzkiej Architektury Drewnianej



Zobaczyliśmy poniemiecki, dawniej luterański  kościółek, willę w stylu letnim (typu "Świdermajer") oraz domostwa, w jakich mieszkali robotnicy z tamtejszych fabryk - jednoizbowe mieszkanie  prostego robotnika, kuchnię żydowskiej rodziny Goldbergów i dwuizbowe mieszkanie mistrza z fabryki. Brak wody i kanalizacji, ubogie umeblowanie, piece węglowe, ściany pociągane każdej wiosny nowym wzorkiem z wałka. Pouczające dla ludzi, ktorzy nie zaznali takiej biedy, a dla mnie przypomnienie, jak mieszkałam do 12 roku życia w Rembertowie i w czasie corocznych wakacji spędzanych u dziadka. Podobno część łodzian nadal tak żyje... 

Jedno z pomieszczeń przedstawia też warsztat tkacki. 





Dzięki Ali, z wykształcenia inżynierowi włókiennictwa, mogliśmy wreszcie zrozumieć, jak to jest z tą osnową i wątkiem :) A kiedy uświadomiliśmy sobie, że tę niezwykle żmudną i drobiazgową pracę wykonywały wyłącznie kobiety, nagle doszło do niespodziewanego zdarzenia... Ukazał się nam na chwilę osławiony Dżender. On naprawdę jasno i dobitnie tłumaczy ewolucję społeczno-kulturowych ról przyjmowanych przez kobiety i mężczyzn... Próbowałam uchwycić Dżendera na zdjęciu, ale - jak wiadomo - jest to niezwykle trudne (niemal jak z Yetim...).


Potem przeszliśmy do imponująco odnowionej fabryki Ludwika Geyera, w której mieści się Centralne Muzeum Włókiennictwa. 

Największe wrażenie zrobiła na mnie hala fabryczna z dziesiątkami maszyn włokienniczych (i piękną podłogą z szamotu) oraz maszyna parowa, która poprzez pasy transmisyjne wprowadzała całą tę fabryczną maszynerię w ruch. Film demonstrujący działanie tego ogromnego silnika parowego - z efektami świetlnymi i dżwiękowymi - zrobił na mnie niezapomniane wrażenie. Hałas był ogromny. To było trochę jak znależć się z wizytą w Tolkienowskim Mordorze... Choć z drugiej strony sama maszyna jest piękna!



A na piętrze końcowe efekty pracy włókniarek - przegląd strojów od początku do końca XX wieku. Jednak ręka krawcowej, to było coś... Co prawda rzut oka na prostotę seryjnych ubrań z Hofflandu też będzie mnie zawsze wprowadzać w dobry nastrój (ach, te wspomnienia)! Miłym akcentem była też kolejna sala z prezentacją słynnego porcelitu bolesławieckiego. Części innych wystaw nie widzieliśmy, ale i tak nachapaliśmy się jak trzeba :)

Wytwory umysłu i zręczności rąk ludzkich zadziwiają, niezależnie od tego, czy jest to batystowa koszulka nocna, haftowana suknia, zdobiona misa czy przemyślna, złożona z tysięcy elementów maszyna Jacquarda - pierwszy "komputer" z perforowanymi kartami, jak mówi Ala.








piątek, 3 stycznia 2014

Comme des Garcons rządzi

Dzisiejszy wybór w perfumerii Mood Scent Bar to zapach firmy Comme des Garcons. Jest to japońsko-francuska firma (Rei Kawakubo i Adrian Joffe) o charakterze perfumiarsko-konceptualnym. 

Podobało mi się wiele ich rzeczy. Piękny kadzidlany Black, lagodny atramentowy Wonderwood, ozonowy i genialny w swej prostocie Odour 53 i wibrujący wetiwerowo-dymnie Zagorsk. 

Ale mój wybór padł na Amazingreen. Na przedpołudnie i trochę popołudnia.

Autor Jean-Christophe’a Herault (2012)

Akordy: zielony pieprz, akord wodny, akord zielony, liście palmy, bluszcz, irys, kolendra, krzemień, proch strzelniczy, wetiwer, kadzidło, białe piżmo.

Piszą o Amazingreen: 
Perfumowy Blog

środa, 1 stycznia 2014

Szampan

Miły wieczór we dwoje. Piliśmy superwytrawną Cavę, życząc sobie dobrego roku 2014 i rozpoczęcia wreszcie wymarzonych podróży.
A po głowie chodził mi zapach wytwawnego szampana jako perfumy. Może coś takiego?