wtorek, 19 listopada 2013

Małe polowanko

Raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić na dzień buszowania po księgarniach i antykwariatach. To wielka przyjemność dla mnie. Poluję zwykle na książki z ilustracjami J.M.Szancera. Czasami szukam też innych, wcześniej upatrzonych, a trudniej dostepnych pozycji, jak na przykład tomu poezji Celana.

Dzisiaj polowanko wyjątkowo się udało. Udało mi się kupić 4 kolejne książki do mojego zbioru "szancerianów". Wszystkie te rzeczy mnie zakoczyły, bo nigdzie jeszcze nie natknęłam się na informacje, że ilustrował je Szancer!

Są to: 
z 1955 roku -  wspaniałe,  dużoformatowe, utrzymane w ciemnej zieleni "Ballady" Mickiewicza (Nasza Księgarnia)

z 1966 roku - niesamowite wydanie "Colas Breugnon" Rollanda w opracowaniu Julii Hartwig z czarno-białymi drzeworytniczymi, naturalistycznymi, nietypowymi ilustracjami. Okładki są płócienne, brakuje obwoluty niestety... Uwielbiam, że każda książka opatrzona ilustracjami tego autora ma jakąś grafikę na stronie tytułowej. Tę wydał PIW.

także z 1966 - "Mali aktorzy" Nancy Faulkner. Mała urocza książeczka obyczajowa dla (zdaje mi się) młodzieży  wydana przez Naszą Księgarnię.

Na koniec" Kolędy w łatwym układzie na fortepian" z 1986 roku. To były naprawdę słabe czasy dla edytorstwa. "Kolędy" sa takim właśnie tanim broszurowym wydaniem na okropnym papierze, jak z papieru toaletowego. Skala barw jest skromniejsza niż zwykle, a rysunki wydają się nieco uproszczone. Ale wciąż sa pełne raz to dziecięcej radości, kiedy indziej podniosłości jak z misteriów średniowiecznych. 

Przy okazji wizyty w księgarni Liber przy Uniwesytecie zetnęłam się z ciekawym zjawiskiem. Spotkałam tam starszego pana, zdaje się bojówkarza ultraprawicowego. Gdy sięgnęłam po książkę egipskiego autora nagle zwrócił się do mnie, żebym tego nie brała do ręki, bo to napisał na pewno islamista, a oni "...chcą nas uczyć o Bogu. Nas! Wyobraża sobie Pani?" Gdy sięgnełam po ostatnią pracę Anne Apppelbaum przestrzegł mnie, że to są jakieś głupoty, bo przecież ta Żydówka nie wie, co to 'żelazna kurtyna', bo "nigdy za nią nie była". Poczułam się, jakbym była na wiecu politycznym... Polska dla Polaków, ziemia dla ziemniaków...

Kiedyś było "Krakowskie Przedmieście pełne deserów", a teraz to samo Krakowskie pełne jest zaczadzonych... Na szczęście chwilę potem ucięłam sobie pogodną pogawędkę z innym panem w antykwariacie. Tym razem spotkałam zwolennika toleracji, który jako prawosławny doskonale rozumie i popiera - zresztą jak ja - hasło: Żyj i daj żyć innym!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.