Spędzili na trasie 3 godziny mniej niż w 2012 roku.Bbiegli szybciej i bez dodatkowcyh sensacji typu udar cieplny, biegunka, odcięcie prądu... Może dlatego, że temperatura była dwa razy niższa (idealne do biegania 12-18 st. C), organizatorzy dopuścili support z zewnątrz (makaron z truskawkami, wymiana dętki, nawet wielokrotna :) Poza tym oni chyba z wiekiem są coraz lepsi.
Bardzo przydało się doświadczenie z adventure racing dotyczące: nawigacji, gromadzenia ekwipunku, organizacji przepaków i zaplanowania tempa na trasie.
Konkurencji trudno będzie to przebić.
Przypomnę sylwetki mistrzuniów.
1. Janek biega i jeżdzi na rowerze MTB od lat. Do niedawna uprawiał dziwną i bardzo wymagająca, wszechstonną dyscyplinę sportu adventure racing. Ma za sobą maraton i półmaratony, ale przede wszystkim biega ultramaratony i inne co trudniejsze biegi (Rzeźnik, Bieg Granią Tatr). Obecnie prowadzi Centrum Biegowe ERGO i mają małe dziecko ze swoją ukochaną równie usportowioną żoną.
2. Arek wniósł do nazwy Vege. Od jakiegoś czasu jest na diecie wegańskiej. Znany jest z bycia freakiem rowerowym, wygrania maratonu w Tybecie, uprawiania triatlonu i bycia medytującym minimalistą. Ojciec 2 dzieci.
3. Olek to Niezła Korba. Są z Jankiem kolegami szkolnymi. Olek prowadzi (z kolejnym kolegą szkolnym z Kopernika) firmę Direct Digital specjalizującą się w szeroko rozumianej promocji poprzez internet. Mało biega po asfalcie. Rzeżnika tak - ukończył go z Jankiem na 16 pozycji. Podobnie jak Janek korzenie ma w adventure racing. Ożenił się dopiero co ze śliczną biegaczką.
4. Piotrek - człowiek obdarzony wielkim sportowym talentem. Chyba lubi być osobno. Też po Koperniku. Też ultarmaratończyk. Nie biega po asfalcie. Też miał przygody w AR. Ale przede wstrzyskim Piotrek słynie z niesamowitej wydolności i wytrzymałości organizmu. I lubi robić różne superwymagające rzeczy jako pierwszy. W siedem dni przebiegł z plecakiem Główny Szlak Beskidzki (ponad 500 km) w 2007 r. Pobiegł UTMB, nawet dwukrotnie, a także jako pierwszy z Polaków Tour de Geants (320 km). W 2009 roku odbył wielotygodniową abslolutnie crazy, bo samotną, podróż rowerową po Andach w Ameryce Południowej, połączoną z wchodzeniem z marszu na sześciotysięczniki. Ożenek i rodzina przed nim.
Oto opis tej wyprawy:
Odyseja andyjska 2009
Piotr Kłosowicz
Niebywałe przedsięwzięcie łączące podróż rowerem z trekkingiem i wspinaczką. Celem samotnej wyprawy było zdobycie sześciu andyjskich szcześciotysięczników w rejonie Puna de Atacama oraz dokonanie rowerowego trawersu pustynnych bezdroży. W ciągu trzech miesięcy spędzonych w Chile i Argentynie Piotr Kłosowicz stanął na szczytach Aconcaguy, Mercedario, Bonete Chico, Pissis Main, Pissis East, wszedł „nową drogą” (Ruta Varsoviana, czyli „tam, gdzie wola i ochota”) na Ojos del Salado i pokonał, rowerem (z przyczepką) i na piechotę ponad 3000 km. Niezwykle różnorodna, pomysłowa podróż, będąca równocześnie przykładem ogromnej wytrwałości i wytrzymałości.
Ło matko!
To dlatego na zdjęciu Piotrek nie wygląda nawet na zmęczonego. Mógłby ruszyć na kolejne 250 km...
PS. Teraz wyjaśnię, dlaczego tak uparcie piszę o statusie rodzinnym naszych herosów. Bo dla mnie, tak naprawdę, największą bohaterką tej imprezy jest Ulrike Furhmann z teamu The Fast Four ENTRE.pl, która ma odchowanych czworo dzieci. Nigdy nie porzuciła sportu, choć nie ma żony, która by ją wspierała. Brała udział w Krwawej kolejny raz. Tym razem jej zespół zmieścił się limicie 24 h. Brawo!
To dlatego na zdjęciu Piotrek nie wygląda nawet na zmęczonego. Mógłby ruszyć na kolejne 250 km...
PS. Teraz wyjaśnię, dlaczego tak uparcie piszę o statusie rodzinnym naszych herosów. Bo dla mnie, tak naprawdę, największą bohaterką tej imprezy jest Ulrike Furhmann z teamu The Fast Four ENTRE.pl, która ma odchowanych czworo dzieci. Nigdy nie porzuciła sportu, choć nie ma żony, która by ją wspierała. Brała udział w Krwawej kolejny raz. Tym razem jej zespół zmieścił się limicie 24 h. Brawo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.