niedziela, 27 kwietnia 2014

Krynica wiosną

Od 20 już lat regularnie przyjeżdżamy do Krynicy. Przedtem z dziećmi, wózeczekiem, potem rowerami, a teraz mamy chwilowo wolne i przyjechalismy sami. 

Bywaliśmy tu już latem, wiosną, na Wielkanoc, w okolicach Bożego Narodzenia, jesienią w czasie Festiwalu Biegowego, Festiwalu Kiepury, mistrzostw szachowych, ferii zimowych. Znamy już to miejsce w momencie, kiedy kwitną bratki, pierwiosnki, magnolie, bzy i róże. Kiedy liści nie ma jeszcze na drzewach, kiedy się pojawiają, wszystko jest zielone, a potem żółte i w końcu znowu bezlistne. Kiedy chodniki są czyste, jak teraz w związku ze świętem narodowym, ale i wtedy, kiedy trzeba było kuć lodowe korytarze, żeby przejść, albo kiedy potoki miejskie zalewały deptak,a woda spływała z Góry Parkowej po schodach. Kiedy Węgierska Korona była jednopomieszczeniowym lokalem, potem pojawiła się muzyka na żywo, jedno zadaszenie, drugie po przeciwnej stronie, znowu jak poprzednio, i znowu inaczej. Mieszkaliśmy w Gwarku, Panoramie, Daglezji, Damisie, Geovicie i kilkunastu pomniejszych pensjonatach. 


Dziś jest tu jeszcze pusto. Do majówki jeszcze trochę czasu. Pijalnia główna w remoncie. Jakieś koszmarne pagody chińskie wzdłuż strumienia. I lokal z usługami pierwszej potrzeby, "znanej i lubianej" ogólnopolskiej sieci prostytucji - Cocomo, w samym centrum miasta. 


Idziemy w las. Jest dobrze.









1 komentarz:

Zastrzegam sobie prawo do moderowania komentarzy, jeśli uznam to za stosowne.